Sekret? Nic prostszego! Wystarczy tylko w charakterystyczny sposób piłować paznokcie. Jest ich naprawdę wiele. Co do mnie - najbardziej lubię szpiczaste, półokrągłe lub migdałki. Nie jestem największą fanką pazurków piłowanych tak... prosto.
Nienawidzę swoich paznokci, gdy są niespiłowane. Wydają się wtedy takie szerokie i bardzo mi przeszkadzają. Są jakby.. niewygodne. Zajmowanie się nimi nie trwa długo, ale przynosi ciekawe efekty. Bardzo lubię kombinować i wymyślać nowe kompozycje :)
Jak najczęściej piłuje moje skarby? W sposób pokazany w poprzednim poście, o kropkach. Ciekawi jesteście jak je zrobić??
> Na początek dodam, że osobiście wolę piłować paznokcie, gdy nie są pomalowane. Większość osób jednak preferuje zmieniać kształt, gdy kolorowy lakier widnieje na paznokciach. Uważają, że wtedy dobrze widać kontury.
1. Na początku obcinam boki paznokcia ( tylko z zewnątrz ) obcinaczem lub specjalnymi, małymi nożyczkami.
2. Następnie piłuje całość pilniczkiem. Najbardziej lubię papierowe. Pamiętajcie, aby cała dłoń leżała na biurku. Często w filmach widzicie piłujące paznokcie dziewczyny, czy kobiety, które wykonują tą czynność w powietrzu. Pamiętajcie, nigdy nie róbcie tego w ten sposób! Paznokcie mogą zacząć się łamać i rozdwajać. Nie zapominajcie również, żeby piłować w jedną stronę. W przeciwnym razie powodujecie, że pazurki stają się poszarpane.
3. I to koniec. Możecie powtarzać tą czynność tak długo, aż uzyskacie odpowiedni wygląd. Dobrze jest po całej ,,operacji'' umyć ręce.
4. Nie zapominajcie później pokremować łapek. Zalecane jest również wmasowywanie kremu w paznokcie.
I jak? Udało się? Zapraszam do pisania komentarzy z propozycjami do kolejnego postu!